środa, 12 stycznia 2011

Odcinek 6

Odcinek szósty, w którym dowiemy się wielu dziwnych rzeczy.

"Za wszystkim muszą stać Ruscy!" - pomyślał Kowalski. Cała sytuacja wydała mu się absolutnie absurdalna. Obcy mężczyzna odłożył rewolwer i pomagał Kowalskiej zbierać z dywanu paluszki. "Dywan! To trochę zbyt dużo powiedziane" - pomyślał Kowalski - "Ot, zwykła wykładzina z supermarketu. Była chyba promocja". Tymczasem schyleni, Kowalska i obcy, zbierali większe części paluszków. Mniejsze i tak muszą zostać odkurzone odkurzaczem. "Przecież skończyły się worki!" - pomyślał Kowalski - "Zabije Nas!".
Wziął ze stołu pilota i włączył telewizor.

Nowak powoli dochodził. Do siebie. Jak przez mgłę zaczął rozróżniać powoli kształty i kolory. Nie mógł poruszyć ani ręką, ani nogą. Jakby był sparaliżowany. Przekręcił głowę i dostrzegł, że lewa ręka jest przywiązania do deski, trochę jak do wielkiego krzyża. Prawa - jak się okazało - również. Nóg nie mógł dostrzec, jednak czuł, że też są skrępowane. Teraz dopiero poczuł ból. Węzły były mocne. Sznur głęboko  wbijał się w ciało. Był wciąż w mieszkaniu sąsiadki. "Chyba nie napiję się dziś herbaty" - pomyślał zrozpaczony. "Czy ja wyłączyłem czajnik?" przypomniał sobie.
- Nie wyłączyłem czajnika! - Krzyknął
- Wiem. Byłam u ciebie i już go wyłączyłam - krzyknęła sąsiadka gdzieś z dalszej części mieszkania.
Po chwili weszła. Miała na sobie lateksowy strój, opinający całe ciało, wysokie buty na półmetrowych chyba szpilkach. W ręku trzymała sztylet. Nowak zbladł.

Nowakowa powoli dochodziła. Do siebie. Znajdowała się w jasno, wręcz chirurgicznie oświetlonym pomieszczeniu. Leżała na jakimś łóżku. Powoli podniosła się. Czuła okropny ból głowy. Usiadła. Znajdowała się w jasnym pomieszczeniu wielkości sporego pokoju  i była kompletnie naga. Rozebrano ją. Rozejrzała się powoli jednak w pomieszczeniu oprócz łózka nie było nic. Żadnych okien, żadnych drzwi. W pomieszczeniu było ciepło.Nagle jedna ze ścian rozsunęła się na boki. Pojawiło się drugie pomieszczenie, identyczne. W nim również było łóżko. Spała na nim jakaś kobieta. Po chwili rozsunęła się ściana po drugiej stronie. To samo - śpiąca kobieta. Potem rozsunęły się następne, za nimi . Zrobił się już całkiem spory korytarz zbudowany z białych pomieszczeń. Kobiety powoli dochodziły do siebie i siadały na krawędziach łóżek. Nowakowa nie potrafiła ocenić ile jest kobiet. Pięćdziesiąt? Sto? Zewsząd rozlegały się głosy:
- Co z nami będzie?
- Gdzie jesteśmy?
- Co oni z nami zrobią?
Wszyscy byli wyraźnie przestraszeni. Nowakowa zresztą też. Nic z tego nie rozumiała. Jeszcze przed chwilką rozmawiała z "kanarem". Przed chwilą? Nie umiała nawet ocenić jak długo spała. "Czy jesteśmy w kosmosie?" - pomyślała zrozpaczona? A jeśli nigdy nie wrócę?"Kto teraz przygotuje mężowi posiłek?"

To pomyłka - powiedział uzbrojony mężczyzna. Wstał z podłogi i odłożył broń na stół. Wyglądał na zdenerwowanego.
- Pomyliłem mieszkania - dodał wyjaśniająco
- Ależ nic się nie stało! - Krzyknęła  Kowalska - drobiazg. Czy możemy się dowiedzieć, o które mieszkanie chodziło?
- Niestety, nie mogę odpowiedzieć. To sprawa wagi państwowej i bezpieczeństwa narodowego - powiedział smutno obcy i zaraz dodał konspiracyjnie:
- Mam nadzieję, że zachowają to Państwo dla siebie
- Oczywiście - odpowiedzieli chórem Kowalscy - może Pan na nas liczyć


czwartek, 6 stycznia 2011

Odcinek 5

Odcinek piąty, w  którym dojdzie do niespodziewanych wręcz rzeczy!


Nowak nie wiedział jak się zachować. Naga sąsiadka? Sąsiadka? Naga! Tego się nie spodziewał. Aż zabolało go serce i chrząknął z niezrozumieniem. Żyły wstąpiły mu na czoło. Poczuł przyśpieszone bicie serca.
- Chyba się nie zrozumieliśmy - żachnął się - ja naprawdę chciałem pożyczyć cukier
Sąsiadka długo na niego patrzyła, po czym wciągnęła z powrotem szlafrok na siebie. Wyglądała na przerażoną.
- Nie wiem... doprawdy nie wiem, co mnie napadało - wyszeptała - przepraszam
Sprawiała wrażenie przejętej. W jej oku błysnęło coś dziwnego. Może to łza?
- Cukier jest w kuchni - powiedziała już głośniej, głosem z lekka ochrypłym Kowalski natychmiast wszedł do kuchni i bez trudu znalazł torebkę z cukrem. Odsypał trochę do szklanki i wszedł do przedpokoju i otworzył drzwi. Odwrócił się do drzwi i już chciał wyjść, gdy nagle poczuł niespodziewany cios z tyłu. Poczuł straszliwy ból, a przed oczami wybuchły mu miliony gwiazd. Osunął na ziemię. Zanim ostatecznie pochłonęła go nicość, usłyszał cichy głos. Głos mówił: 
- już ja ci pokażę, co to znaczy odtrącić kobietę...

Nowakowa wyszła z kawiarni i oniemiała. Na dworze  było zupełnie jasno. Jasność, wręcz oślepiająca, wybuchła wokół. Biła wszędzie. Mimo zmrużonych oczu, niewiele widziała, ale to co zobaczyła, wprawiło ją w osłupienie. Wszędzie leżały ludzkie ciała. Słychać było przeraźliwe krzyki. Jęki. Nie wiadomo było czy postaci leżące na ziemi są żywe, czy nie. Światło padało z góry, jednak nie sposób było dostrzec wyraźnie skąd. Nie wiedziała co robić. Wtem oczom jej ukazał się widok niecodzienny. Zewsząd, ruchome niczym trąby słoni, pojawiły się macki i zaczęły zbierać ciała ludzi i unosić je gdzieś w górę. Prosto w tę jasność. "Co to, do kur.. nędzy jest?" - pomyślała oślepiona Nowakowa i zaczęła się cofać w stronę kawiarni. Nagle wokół jej ciała zaczęła się zawijać jedna z macek. Owinęła się wokół kostki, niczym boa. Druga okręciła ją wokół pasa. Nowakowa była zbyt przerażona, by krzyknąć. Próbowała się poruszyć, jednak było już za późno. Mogła tylko bezwolnie patrzeć, jak macki ją owijają i powoli podnoszą w stronę jasność. Po chwili straciła ze strachu przytomność.

Kowalscy właśnie kończyli kolację gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Kowalski wstał od stołu i zbliżył się do drzwi. Otworzył drzwi i oniemiał. W drzwiach stał mężczyzna. Z bronią. Wymierzoną w Kowalskiego.
- Proszę wejść do domu - rzekł groźnie - Właź, ale już!
Kowalski cofnął się przerażony. Mężczyzna zamknął za nim drzwi i zapytał:
- Jesteś sam, czy jest ktoś jeszcze w domu?
- Jestem sam... to znaczy jest żona jeszcze... - bełkotał Kowalski niezrozumiale cofając się
- Gdzie? Odpowiadaj psiajucho! Mężczyzna podniósł broń i wycelował w oko Kowalskiego
- W pokoju. Proszę nie robić nam krzywdy... Pieniądze...
- Milcz, bo zajebię - mężczyzna przerwał Kowalskiemu
Weszli do pokoju. Kowalska zerwała się od stołu
- Co to się dzieje? Kim Pan jest? - krzyknęła, zrzucając niechcący paluszki ze stołu. Paluszki rozsypały na dywanie. Dywan. To zbyt wiele powiedziane. Była to zwykła, gumowana wykładzina, którą Kowalscy zakupili przy okazji promocji w jednym z supermarketów. "Ile będzie odkurzania!" - pomyślała oburzona Kowalska.

Zieliński nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą zobaczył. Widział dokładnie jak rozsypały się paluszki. Odłożył lornetkę. W pierwszym odruchu chciał zadzwonić na policję. Coś go jednak powstrzymało. Poczuł narastający ból w piersi. Ból, który wciąż się nasilał. "Czyżby zawał"? Ból narastał i po chwili Zieliński osunął się na ziemię. Ostatnią myślą w jego życiu było to, ze nigdy nie zrealizuje swoich dzikich fantazji z Kowalską. Po chwili zmarł.

Co stanie się z Nowakiem?  Czy uda mu się wypić w końcu herbatę? Czy Nowakowa została porwana przez Obcych? Co z nią zrobią? Co się stanie z Kowalskimi i dlaczego autor uśmiercił Zielińskiego?
O tym już w następnych odcinkach. Czytajcie koniecznie! Przesyłajcie propozycje!

sobota, 1 stycznia 2011

Odcinek 4

Odcinek czwarty, w którym poznamy naturę Kowalskiego i sprawdzimy, co się stało z Nowakową

Kowalski zapiął rozporek i zaczął myśleć. "Mój Boże! Zdradziłem żonę!" - cały był w proszku. Pani z warzywniaka leżała rozanielona na skrzynkach z cytrynami i pewnie stanowiłaby ładny widok, gdyby nie to, że Kowalskiemu naraz wszystko wydało się jakieś gorsze. Nawet banany były jakieś krzywe. Przez cały dzień wszystko ociekało mu seksem, nic dziwnego, że w końcu uległ. Obecnie wszystko wyglądało na zgniłe. Nawet pieczarki. Zaczął szukać wyjścia. Kowalska też od kilku lat była jakaś tajemnicza. "Może kogoś ma?" - pomyślał po męsku. Czułby się wtedy usprawiedliwiony. W swoich oczach. "Czas ruszać" - zaczął się ubierać.
- Odwiedzisz mnie jeszcze? Pani z warzywniaka była w widoczny sposób usatysfakcjonowana
- Jeśli będę potrzebował twoich buraków - Kowalski postanowił być macho turko.
- Myślałem, że mnie kochasz... że... - oczy pani od cytryn zwilgotniały., a z kącika ust pociekło jej trochę śliny. Nagle przestała mu się podobać.
- Nie wlewaj sobie. Od kiedy masz sklep, lecisz na mnie.
- Ja lecę na Ciebie? To ty się ślinisz na mój widok!
- A kto mnie zapraszał, niby na herbatę? - Kowalski zaczynał się irytować - Od początku chodziło ci o rżnięcie!
- Ty skur... Idź i nie wracaj! - słowo "wracaj" było już właściwie wykrzyczane, a nie wypowiedziane.
Kowalski zawinął się szybko, zabierając wcześniej zakupione warzywa. Wyszedł. na mróz. Trzask metalowych drzwi zabrzmiał tym razem o wiele głośniej. Pani z warzywniaka rozpłakała się głośno.

"Co ja tu właściwie robię" - pomyślała Nowakowa.  Wszystko stało się tak szybko. Wąsaty kontroler zgodził się na anulowanie mandatu. Pod jednym warunkiem: że się z nim umówi. Zgodziła się.
- Często umawia się pani z nieznajomymi?  - kuł żelazo, póki gorące. Zaprosił ją do pobliskiej kawiarni,. Miłej  i urządzonej z gustem, co obecnie zdarzało się wyjątkowo rzadko.
- Nie. To pierwszy raz - Nowakowa postanowiła być szczera. Żyła w nieszczerym świecie. Przynajmniej ona będzie uczciwa. Wzięła łyk kawy. Smacznej kawy latte.  Kontroler zamówił piwo. Tym samym przekreślił swoje szanse. Nienawidziła smaku i zapachu tego trunku. Faceci, którzy chcieli się całować po piwie byli u niej przegrani. Nagle dostrzegła w oczach kontrolera coś, czego nie dostrzegła wcześniej. Pogardę, jaką okazuję mężczyźni łatwym kobietom. Postanowiła wyjść. 
- Dziekuję za anulowanie mandatu. To miłe z Pana strony - wstała
- Zaraz, zaraz. Już? - kontroler był wyraźnie zaskoczony - to po co umawiasz się z obcymi? Żeby zaraz się zmyć? - piwo chyba zaczęło działać, oczy kontrolera stały się naraz irytująco błyszczące - nie bądź taka sztywna!
- Nie pamiętam, żebyśmy byli na Ty - Nowakowa była już wyraźnie zła.  Głównie na siebie. W tym momencie wolałaby nie oszczędzać i zapłacić mandat. Zebrała swoje rzeczy. Wyjęła z portmonetki banknot dziesięciozłotowy i położyła na stole.
- Potrafię zapłacić za siebie - powiedziała cicho i wyszła. Postanowiła wracać do domu.
Na dworze zaczął padać pierwszy śnieg.

Kowalska skończyła pakować paczki, co było zajęciem dość miłym, bo zawsze była osobą uporządkowaną i uwielbiała układać rzeczy w szafie czy szufladach. "Nawet niewiele tego" pomyślała z humorem. Niepotrzebna reszta wylądowała w zsypie. Jutro wywożą śmieci. Daleko stąd. Świetnie.  Uśmiechnęła się pod nosem. W ogóle miała świetny nastrój. Mąż nie przyszedł na czas. "Właściwie to powinien już być. Ile można kupować warzywa?" - zaniepokoiła się Kowalska.  Chciała zadzwonić, gdy usłyszała dźwięk przekręcającego się klucza. 
- Cześć kochanie! - usłyszała jego ciepły głos.
- Cześć! Jak tam w pracy, kolejna szarpanina? - stale zadawała mu te same pytania. Chyba to lubił.
- Nic nadzwyczajnego - głos miał jakiś inny. "Chyba jest zirytowany" - pomyślała.
- Obiad zaraz będzie - uspokoiła go. Wrócił  z łazienki z umytymi rękami.
- A co u ciebie? - zapytał
- Nic - odpowiedziała - Dzień nudny, jak zwykle.

Czy Kowalscy odkryją prawdę o sobie? Czy Nowakowa dotrze szczęśliwie do domu?
Przeczytaj koniecznie następny odcinek!



Odcinek 3

Odcinek trzeci, w którym poznajemy prawdziwą naturę pani Kowalskiej, sprawdzimy czy Nowakowi udało się posłodzić herbatę oraz poznamy nowego bohatera blognoweli.

Listonosz założył nogę na nogę i zapalił papierosa. "Mój Boże! Na co ja sobie pozwalam" - pomyślała Kowalska, nalewając sobie kieliszek koniaku. "W każdej chwili może wejść mój mąż!". Przeszył ją zimny dreszcz paniki ,  jednak nie wykonała żadnego ruchu. Była jak sparaliżowana. Listonosz rozpiął górny guzik od koszuli. Kątem oka zauważyła wystające spod koszuli włosy. Testosteron można było zbierać z listonosza garściami. Poczuła podniecenie lecz opanowała się. Wzięła łyk alkoholu. Za oknem rozległ się cichy, ale stanowczy grzmot. Po chwili błysnęło. To otrzeźwiło Kowalską. Dopiła koniak.
- Dobrze. Gdzie mam podpisać?  - spytała stanowczo.
- Tutaj - listonosz wskazał ręką - i jeszcze tutaj - powiedział, pochyliwszy się w jej stronę. Pachniał bosko. Starym, używanym mundurem i tytoniem. Może też trochę czosnkiem.
- Dziękuję - Kowalska podpisała i odsunęła się szybko - Pan jest chyba nowy w naszej dzielnicy?
Listonosz zgasił papierosa w nakrętce od Wecka.
- Tak - odpowiedział z pewnym smutkiem - Pracuję pierwszy dzień. Pójdę już.
- Tak -Kowalska wstała. W ciemnym przedpokoju zatrzymała się na moment.
- Miło było Pana poznać.
W przedpokoju było naprawdę ciemno, więc gość nie widział noża, który Kowalska położyła pod beretem męża. Listonosz odwrócił się do niej plecami. Kowalska stała tuż za nim i oddychała głośno. Kiedy chwycił za klamkę, błyskawicznie sięgnęła ręką pod beret.

Nowak skończył jeść chińczyka. Beknął siarczyście i rozejrzał się wokół w poszukiwaniu czegoś, w co mógłby wytrzeć ręce. Znalazł jakąś koszulkę żony. "Teraz herbata" - pomyślał, sięgając po papierosy. Nigdzie nie mógł znaleźć zapalniczki, co go zdenerwowało. Poszedł do kuchni i wstawił wodę, rozglądając się za zapalniczką. Znalazł w końcu jedną i zapalił mentolowego papierosa."Herbata, gdzie ona może być?" - pomyślał - "nic w tej kuchni nie można znaleźć". Znalazł ostatecznie herbatę, ale cukru definitywnie nie było. Zszedł dwa piętra niżej, do sąsiadki. Otworzyła ubrana w nocną koszulę. "O tej porze już w nocnej koszuli?" - pomyślał zdziwiony.
- Cześć. Potrzebuję cukru. Nie mogę w domu niczego znaleźć - dodał nieco smutniej
- Nowakowej nie ma? - spytała, przeciągając się.
- Nie ma. Nawet nie wiem kiedy wróci - Nowak zniżył głos
- Wejdź. Zaraz ci zrobię prawdziwej herbaty - zostawiła go samego w drzwiach - i nie wietrz mi mieszkania. Jest zimno - dodała. Nowak zamknął drzwi i wszedł do środka. Sąsiadka jednak nie skierowała się do kuchni. Weszła do dużego pokoju.
- Brakuje ci czegoś słodkiego? -  spytała nagle sąsiadka i zrzuciła nocną koszulę. 
Pod spodem nie miała nic.

Kowalska domknęła drzwi. Zwłoki listonosza leżały w przedpokoju. Z karku wystawał nóż. "Nawet niewiele ubrudzone" - pomyślała Kowalska idąc po elektryczną piłkę kuchenną. Zabrała też worki do śmieci z szuflady i przegoniła koty biegnące już w stronę roznosiciela rent i emerytur. "To mięso nie dla was" - pomyślała wesoło. Jednocześnie była lekko przestraszona. "To już kolejny raz!".  Jej mąż nie domyślał się niczego, jednak gdyby teraz wszedł, sytuacja byłaby dwuznaczna. "Co ja zrobiłam? Nie wiem." - Kowalska , uśmiechając się pod nosem, intensywnie szukała jakiejś sensownej odpowiedzi na ewentualne pytania męża. Nic takiego nie rodziło się w jej głowie. "Jakaż ja jestem nierozsądna! Muszę się śpieszyć" - Przeniosła zwłoki do dużego pokoju i włączyła górne światło, by lepiej widzieć. Uruchomiła elektryczną piłkę i rozpoczęła cięcie. Kawałki zwłok wrzucała do worków na śmieci. Po godzinie pokój i przedpokój lśniły czystością. W szalonym tempie, w którym pracowała, nie zwróciła nawet uwagi na to, że żaluzje nie są zasłonięte.

Zieliński nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą zobaczył. Widział dokładnie, z jaką siłą i precyzją kobieta z bloku na przeciwko wbija nóż w kark młodego mężczyzny. Odłożył lornetkę. Był mężczyzną blisko czterdziestoletnim z lekką nadwagą i szpakowatymi włosami. Nie był raptusem i myślał trochę powoli. Ale konsekwentnie. W pierwszym odruchu chciał zadzwonić na policję. Coś go jednak powstrzymało. Od lat kochał się w Kowalskiej i nie bardzo wiedział co ma z tym śmierdzącym serem zrobić. Kowalska była jego natchnieniem, muzą. Dzięki niej mógł pisać wiersze, które potem sprzedawał. Więc tak jakby utrzymywała go. Nie wyobrażał sobie, co będzie jeśli ją straci. Była jedynym powodem dla którego w ogóle żył. Myślał intensywnie pocierając pięścią prawie łysą głowę. "Stracę ją, jeśli pójdzie do więzienia! To morderczyni! Jednak jest taka piękna! Co bez niej zrobię? Jak zarobię na chleb?" Nagle roześmiał się. Cała ta sytuacja była tak nierealistyczna, że w końcu doszło do niego, w jakiej komfortowej sytuacji się znajduje, jakie narzędzie ma w ręku. Przecież mógłby szantażować Kowalską. W ten sposób musiałaby się z nim widywać!  Decydować o jej życiu i śmierci! "Musiałaby się spotkać się ze mną! Spotkać ze mną! Ze mną! Mną!" - na tę myśl Zieliński poczuł aż seksualne podniecenie.
Roześmiał się ponownie. Tym razem o wiele rubaszniej.

Co się stanie z ciałem listonosza? Co zrobi kowalski z sąsiadką? I czy Zieliński wykorzysta do cna Kowalską? Czytajcie następny odcinek!


Odcinek 2

Odcinek drugi, w którym poznajemy Kowalskiego i Nowakową.

Wiatr dął. Kowalski szedł szybkim krokiem. Siąknął nosem. "Zimno, cholera" - pomyślał. Był wysokim, postawnym mężczyzną o ciemnych włosach i małych, wrednych oczkach. Zmęczony, posuwał się raźnym krokiem z pracy. Był już blisko domu, gdy otrzymał sms-a, że ma jeszcze kupić warzywa. "A sama nie mogła kupić?" - pomyślał złośliwie o żonie. Mimo wszystko, nie do końca żałował. Lubił chodzić do osiedlowego warzywniaka. Pracowała tam śliczna dziewczyna, a przy dzisiejszej pogodzie wizyta w warzywniaku stanowiła małą, gorąca przerwę w zimnym życiu Kowalskiego. Poprawił okulary i skręcił raźno w stronę sklepiku.Otworzył drzwi z metalowym trzaskiem.
- Dobry wieczór sąsiadko - rzucił  niby niedbale, chociaż czuł, że napięcie erotyczne wychodzi z niego każdym otworem.
- O! - rzuciła samogłoską pani z warzywnego - Mój ulubiony klient! - Co podać?
Była szczupłą blondynką z obfitym biustem, skazaną przez życie na nudną pracę. Nie była już młoda, jednak wciąż potrafiła zachwycić. Zwłaszcza mocnym makijażem. Takim jak dzisiejszy. Spory biust też nie był bez znaczenia
- Słodkie ma pani cytrynki? - zapytał Kowalski.

Nowakowa dopięła kurtkę. W metrze panował tłok. Jeden z guzików kurtki nie działał. "Przydałaby się nowa" - pomyślała ze smutkiem - "Jednak w tym roku się obejdzie". Były inne wydatki.  Oparła się o poręcz .Nowakowa była wysoką, szczupłą blondynką. Już niemłodą, jednak potrafiącą zawrócić w głowie niejednemu mężczyźnie, o czym przekonała się dzisiaj w pracy. Sama była zdziwiona, że tak działa.  Nagle metrem rzuciło i Nowakowa naraz znalazła się na kolanach jakiegoś mundurowego.
- Och, przepraszam Pana - krzyknęła cicho, płowiejąc na twarzy
- Nic się nie stało, to dla mnie przyjemność - odpowiedział
"Ustąpiłby skur..." - pomyślała po polsku i szybko wstała z kolan. mężczyzny. Chciała odejść, schować się w tłum, jednak coś przykuło jej uwagę. Coś w twarzy mężczyzny. Były to ogromne, sumiaste wąsy. "Trochę jak u Komorowskiego" - pomyślała z rozrzewnieniem, gdyż obecny prezydent wydawał jej się mężczyzną wyjątkowo atrakcyjnym. Nowak, nie nosił wąsów. "A mógłby" - pomyślała - "dodałoby mu to powagi". Nigdy nie udało jej się przekonać do nich męża. Nagle zdała sobie sprawę, że wciąż wpatruje się w twarz obcego.
- Czy my się znamy? - spytał umundurowany
 
Szwedzki piecyk rozgrzał policzki Kowalskiego. Pani z warzywniaka wyglądała dziś wyjątkowo.
- Zimno, cholera - rzekł do niej głosem, którego na co dzień używał w pracy.
- To prawda - odpowiedziała szybko - mam tu, na zapleczu gorącą herbatkę. To by Pana rozgrzało. Nie chce Pan, panie sąsiedzie? - spytała, patrząc na niego z uwagą
"Już ja wiem, co by mnie rozgrzało" - pomyślał Kowalski, ale odpowiedział:
- Niestety, śpieszę się. Żona czeka z obiadem - dodał, chociaż wiedział, że to nie do końca prawda
- To tylko pięć minut - rzekła opierając się o ladę tak, by było wyeksponować obfity biust - a przecież żona nie zając, nie ucieknie - szepnęła zmysłowo i zaraz dodała:
- Cytrynki są wyjątkowo słodkie

- Nie wydaje mi się  - powiedziała słodkim głosem Nowakowa. "Czuję się jak nastolatka" - pomyślała pąsowiejąc po raz drugi - "ten mężczyzna i jego wąsy wyjątkowo na mnie działają".
- W takim razie - tu mężczyzna podniósł głos - bilety do kontroli!
- Ach tak! Już podaję, chwileczkę - rzuciła się do torebki i nagle zdała sobie sprawę, że bilet wprawdzie ma, jednak zapomniała go "odpiknąć" w kasowniku. Na stację metra wjechała windą, więc zapomniała o tym.
Mężczyzna nadstawił  kasownik.
- O proszę! - rzucił wesołym głosem - Pani bilet jest nieważny! Na następnej stacji proszę wysiąść ze mną.
- Jest ważny, tylko go nie "odpiknęłam" - powiedziała Nowakowa. Ludzie popatrzyli na nią wzburzeni. Zewsząd rozległy się głosy: "naciągaczka", "próbuje orżnąć ZTM", "będzie mandacik". Ludzie byli bezlitośni  jeśli chodzi o uczciwość wobec miasta. Nowakowa spąsowiała po raz trzeci. Na całe szczęście kolejka już hamowała i Nowakowa wraz z wąsatym kontrolerem skierowała się do wyjścia. Ledwo wyszła, gdy zadzwonił telefon. To był Nowak.
- Gdzie ty, do cholery, jesteś? - krzyczał - Ja tu od zmysłów odchodzę. Jadłem tylko kabanosa!
- Jestem w metrze, ale wrócę później - rzuciła bezczelnie w słuchawkę. Musisz sobie poradzić. Zamów Chińczyka - chciała już zakończyć rozmowę. Wąsaty kontroler czekał...

Jak skończy się przygoda Nowakowej z kontrolerem? Czy Kowalski pójdzie na zaplecze?
Dowiecie się tego w następnych odcinkach.

Odcinek 1

Odcinek pierwszy, w którym poznajemy Kowalską i Nowaka.

Nowak chrząknął i wszedł do kuchni. Na czoło wstąpiły mu żyły. Był blisko czterdziestoletnim mężczyzną, nie wyglądającym na swój wiek, wysokim blondynem. W okularach wyglądał nawet inteligentnie. - Osz, Ty kur... - rzucił w stronę kota, któremu do kuchni wchodzić nie było wolno. Kot wybiegł wywracając puste butelki po piwie. Nowak zmarszczył czoło. "Co by tu zjeść" - pomyślał i otworzył lodówkę, w którą wpatrywał się przez chwilkę jak osioł w sałatę. Wybrał kabanos mocno przyprawiony czosnkiem i zadowolony swoim wyborem powrócił przed komputer. Spojrzał w róg monitora. Dochodziła 16.00. Żony wciąż nie było w domu. "Pewnie robi zakupy" - pomyślał bystrze i głośno chrząknął, jakby miał coś odkaszlnąć. "To pewnie po fajkach" - powiedział na głos. Głos dziwnie rozszedł się w powietrzu, jakby nikogo nie było w mieszkaniu. "Przecież nikogo nie ma" - pomyślał zadowolony ze swojego żartu Nowak. Spojrzał w okno. Na dworze zrobiło się jakby ciemniej. Żony wciąż nie było. Chrząknął zniecierpliwiony.

W tym samym czasie, w innym mieszkaniu, Kowalska krzątała się w kuchni. Była krzepką, ruchliwą osóbką o wesołych oczach. "Kopytka" - pomyślała - "dawno nie jedliśmy. Zrobię mu kopytka" - pomyślała ciepło o mężu, który o tej godzinie był jeszcze w pracy. - Uciekaj kocie - krzyknęła w stronę kota, któremu do kuchni wchodzić wolno nie było. Po chwili usłyszała dyskretne pukanie do drzwi. "O tej porze?" - zadumała się Kowalska. "A któż to może być?" Spojrzała przez wizjer. Za drzwiami stał wysoki mężczyzna. "Listonosz!" - pomyślała inteligentnie. "Nawet przystojny". Obciągnęła spódnicę i otworzyła drzwi.
- Tak?
- Mam małą przesyłkę - rzucił listonosz patrząc w swoje papiery
- Naprawdę? Och, jak miło - Kowalska użyła swojego słodkiego głosu, o którym wiedziała, że działa na mężczyzn.
- Tak. Małą. Ale... Listonosz podniósł wzrok i uśmiechnął się ciepło.
- Mogę wejść? - spytał niskim głosem, patrząc prosto w jej oczy.
 
W tym samym czasie, Nowak po raz kolejny próbował dodzwonić się do żony. Nie odbierała. "Abonent jest czasowo niedostępny" - twardo i bezdusznie informował automat. Kowalski niepokoił się nie na żarty. "Poza tym, kabanos czosnkowy to trochę za mało, jak na mój żołądek" - pomyślał zniecierpliwiony i chrząknął.

"Co ja głupia robię?" - pomyślała Kowalska wpuszczając przystojnego listonosza do domu.
- Proszę wejść do pokoju - powiedziała - napije się Pan herbaty?
- Z przyjemnością - odpowiedział niskim głosem listonosz. "Z przyjemnością?" - pomyślała Kowalska

Czy Nowakowa wróci do domu? Czy coś zajdzie między Kowalską a przystojnym listonoszem?
Czytajcie następne odcinki. Przesyłajcie sugestie!